czwartek, 4 sierpnia 2011

DALEKO: Katowice os. Tysiąclecia - Bolesławiec
2,5 godziny jazdy samochodem.



Jadąc 278 km na wprost autostradą A4 w kierunku Zgorzelca, następuje skręt 
w prawo i po kilku kilometrach wjeżdża się do Bolesławca. Miasta słynącego 
z ceramiki, miasta którego każde rondo obsadzone jest filiżankami, dzbankami 
oraz wazonami ogromnej wielkości, miasta, w którym z przydrożnych bilbordów uśmiechają się panie przepięknie wymalowane na wzór tamtejszych wyrobów.




Przed pierwszym rondem natknęliśmy się na Chatę zwaną Opałkową. Tak sobie stojąca przy drodze chałupkę, przed którą suszyło się pranie mimo ogromnej ulewy.

Nie jestem zwolennikiem ( a wręcz przeciwnie) wiejskich czy góralskich chat 
w centrum miasta, jednak ta zrobiła na nas na tyle pozytywne wrażenie, 
że postanowiliśmy na drugi dzień do niej zajrzeć.

I to było chyba najlepsze co mogliśmy uczynić.
Jedzenie było pyszne. Nie za dużo, nie za mało, jeśli jednak komuś było by za dużo to może za 60% ceny zamówić pół porcji, co jest idealnym rozwiązaniem dla dzieci.
Mogłam się spodziewać, że moje dziecko zamówi frytki i kurczaki z ketchupem, jednak, to że otrzyma frytki nierówne, prawdziwe, przypominające czasy mojego dzieciństwa mnie zaskoczyło.




Poza tym zamówiliśmy:

Ja, Opałkową Michę, czyli michę pierogów (2 ruskie, 3 z mięsem, 2 z kapustą 
i grzybami) + kefir. Te z mięsem smakowały mi najbardziej. Mięso było różowiutkie, miękkie, rozpływający się w ustach. Pycha.




Przemek i Wojtek po Spaśnym Węgrze, czyli placku po węgiersku z rozpływającymi się w ustach kawałkami mięsa, polanym gęstą śmietaną nadającą nutkę łagodności dość ciężkiemu daniu.




Ania Wielki Piróg naleśnikowy z kurakiem, czyli dwa zwinięte naleśniki napełnione kawałkami kurczaka w ostrym sosie warzywno-śmietankowym. Był tak pyszny, 
że mimo napełnionego żołądka po ½ porcji zjadła go do końca.



 
Na wieczór zamówiliśmy bochen chleba (wypiekany na miejscu) z porcją smalcu 
w ceramicznym naczyniu z Bolesławca. Cena smalcu dość podskoczyła dzięki temu naczyniu, ale za to wyglądał swojsko. Palce lizać!




 
Na drugi dzień nie mogliśmy się oprzeć i wróciliśmy do Opałkowej Chaty.
Tym razem na nasz stój zawitały:

  • dla Pań

Gulaszówka, czyli zupa gulaszowa.




Bystrzak w maśle utopiony, czyli pstrąg upieczony w folii.


  • dla Panów:

Kurze cyce niedzielne, czyli smażony płat z kury w panierce z pieczarką i żółtym serem.




Indorowe cyce z zapiecka, czyli plaster pieczeni z mięsa indyka i fety, orzeszków pinii, w zielonym sosie.


  • dla dzieci, oczywiście, pół porcji kurczaków zasmażanych w cieście 
     z nierównymi frytkami i obowiązkowo ketchupem.


Jak ktoś będzie w okolicy to musi do Opałkowej Chaty wstąpić. Polecam!
Dodatkowo na stronie restauracji można zobaczyć zdjęcia potraw wraz z cenami.
Lokal przyjazny dzieciom, każde otrzymuje na własność kolorowankę, kredki 
i balonika.






Opałkowa Chata
ul. Cieszkowskiego 17
59-700 Bolesławiec


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz